barbie barbie
83
BLOG

Czarne skrzynki i inne takie...

barbie barbie Rozmaitości Obserwuj notkę 7

Mamy w Polsce nową specjalność narodową - lotnictwo! Czyżby wróciły czasy słynnych Challengerów, Bajana, Żwirki, Wigury? Nie, skądże! Dziś cały Internet jest pełen czarnych skrzynek, radiolatarni NDB, PARów, EGPWSów i innych takich. Bawimy się w Komisję Badania Wypadków Lotniczych. Choroba dotknęła nawet prominentnych dziennikarzy jak Pan Wildstein. Coraz głośniej mówi sie o zamachu, celowym zakłócaniu przyrządów, wytwarzaniu sztucznej mgły. Żądamy wyjaśnień! Tu teraz i natychmiast! My nie mamy czasu czekać na wyniki prac prawdziwej Komisji. Za długo to trwa! Na pewno fałszują zapisy!

Propozycje dla dyskutantów - zapoznajcie się z prawdziwymi raportami - choćby z katastrofy CASA'y  oczywiście przechodzą bez echa. Kto tam miałby czas przeczytać to kilkadziesiąt stron beznamiętnego tekstu. A bywa on przerażający! Oto fragment raportu z katastrofy naszej CASA'y:

...
2) Czynniki mające wpływ na przyczynę zdarzenia lotniczego:
a) niewłaściwy dobór załogi do wykonania zadania;
b) niewłaściwa współpraca załogi w kabinie;
c) występowanie w rejonie lotniska MIROSŁAWIEC niekorzystnych warunków atmosferycznych;
d) wystąpienie dezorientacji przestrzennej załogi w wyniku niewłaściwego podziału uwagi w czasie lotu bez widoczności ziemi;
e) wyłączenie sygnalizacji dźwiękowej urządzenia EGPWS pozbawiające załogę informacji o niebezpiecznym zbliżaniu się do ziemi, nadmiernym przechyleniu samolotu oraz o przejściu przez poszczególne progi wysokości podczas zniżania (podczas obu podejść do lądowania);
f) brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza, zarówno podczas pierwszego, jak i drugiego podejścia do lądowania;
g) brak obserwacji przyrządów pilotażowo-nawigacyjnych w końcowym etapie drugiego podejścia do lądowania;
h) nieumiejętne sprowadzanie samolotu do lądowania przez krl PAR;
i) niewłaściwe komendy radiowe krl PAR, sugerujące w ostatniej fazie lotu przeniesienie uwagi załogi na zewnątrz kabiny samolotu;
j) błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy przez załogę;
k) próba nawiązania kontaktu wzrokowego załogi z obiektami naziemnymi podczas lotu bez widoczności ziemi niezgodnie z obowiązującymi procedurami;
l) niewłaściwa analiza warunków atmosferycznych przez załogę przed lotem;
m) nieustawienie wysokości decyzji (minimalnej wysokości zniżania)...

A to tylko fragment! Dodam jeszcze, że pierwszy pilot CASY miał (według raportu) wysokościomierz baryczny ustawiony na 1007, a drugi na 1021 hektopaskali!

Piloci lecieli więc bez widoczności Ziemi, z wyłączoną sygnalizacją niebezpieczeństwa, nie obserwowali przyrządów - tylko za wszelką cenę wypatrywali świateł lotniska! A w chmurach lub we mgle błyskawicznie traci się orientację - w końcowej fazie lotu nie zauważyli nawet znacznego przechylenia samolotu!!!

Powstaje pytanie - dlaczego? Wyjaśnienie nie jest trudne - nie przeszli odpowiedniego szkolenia umożliwiającego lot i lądowanie w tak ekstremalnych warunkach. Chcieli jak najszybciej zobaczyć światła wlotu - co dało by im możliwość pilotowania samolotu w dobrze znanych okolicznościach. Zawiodło zarządzanie załogą - przynajmniej jeden pilot powinien całą uwagę poświęcać przyrządom! Do katastrofy przyczyniły się też - brak system ILS (był, ale od kilku lat nie zdołano go uruchomić i "oblatać", niezbyt precyzyjne komendy w podejściu PAR (kontroler "zdziwił się", że samolot jest znoszony rpzez wiatr) itd. Przerażająca lektura!

A na lotnisku w Smoleńsku nie było nawet radaru precyzyjnego - tylko zwykłe radiolatarnie. Pewnie można było zorganizować przewoźną wersję - ale zapewne nikt się o to nie zwrócił. I diabli nadali mgłę! Co niektórzy "forumowi specjaliści" twierdzą, że możliwe jest lądowanie w warunkach widoczności 30 stóp (10 metrów!!!). Oby nigdy nie siedli za sterami! Piloci chcieli (podobnie, jak piloci CASY) jak najszybciej zobaczyć Ziemię. Wiedzieli, że widoczność pionowa jest niewielka ze wględu na mgłę, więc starali się zejść jak najniżej. Być może nawet zobaczyli teren (albo wręcz go poczuli ścinając pierwsze małe "bieriozki") bo samolot, co widać po śladach na drzewach zaczął się wznosić - ale trafiło się duże, solidne drzewo i wszelkie szanse na ocalenie znikły...Czyżby znów to samo - brak właściwej współpracy załogi, brak obserwacji (lub złe ustawienie) wysokościomierzy barycznych (ich się nie da oszukać fałszywym sygnałem) i innych przyrządów i wypatrywanie za wszelką cenę Ziemi... Normalna reakcja, jeśli nie trenowało się przez wiele godzin lotu w takich warunkach! Spróbujcie (a tylko w wyobraźni) pojechać samochodem z prędkością 250 km/h we mgle bez widoczności drogi. Załóżmy, że wiecie, że jest ona prosta, macie precyzyjny kompas i podany kurs - jedynym Waszym zadaniem jest utrzymywanie tego kursu oraz utrzymywanie stałej prędkości nie mniejszej niż 250 km/h! Da się? Da! Ale czy starczy Wam odwagi i zimnej krwi, aby utkwić wzrok w tych 2 przyrządach i nie wypatrywać drogi przez szybę? A samolocie dochodzi trzeci wymiar i jeszcze "kilka" innych przyrządów. To trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować!

I o taki trening powinni dbać dowódcy i politycy - a nie opowiadać bzdur o wrotach od stodoły!

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości