a jednak czasem warto oglądnąć się za siebie. Dość łatwo można wówczas dojść do wniosku, że nasz Świat uległ ogromnym zmianom w ciągu zaledwie jednego pokolenia. Powoli już odchodzące pokolenie Polaków urodzone po II Wojnie Światowej jest pierwszym, które nie doświadczyło wojny, jeśli nie brać pod uwagę różnych „bratnich interwencji w obronie pokoju” – od 1968 r. w Czechosłowacji po misje w Iraku lub Afganistanie.
Otacza nas mnóstwo gadżetów elektronicznych. Komputery, Internet ogromnie wpłynęły na zachowania ludzi – doprowadziły nawet do powstania nowych jednostek chorobowych – uzależnienia od gier i sieci. Znam wielu młodych ludzi, którzy zaraz po obudzeniu się muszą (tak, po prostu muszą!) połączyć się z Facebookiem lub spędzają noce grając w grę sieciową (ostatnio w tak zwane „czołgi”).
Nie mam zamiaru tego oceniać – po prostu tak jest i już. Świat się zmieniał i zmienia się nadal. Jednak nie sposób oprzeć się refleksji, że większość tych zmian jest wynikiem sięgnięcia ludzkości po technologie wykorzystujące mechanizmy fizyczne obowiązujące w mikroświecie.
Sięgnęliśmy też głębiej – do wnętrza jądra atomowego i oczywiście (jak to bywa w dziejach ludzkości) natychmiast użyliśmy wykrytych zjawisk jako broni w postaci bomby „atomowej”. Na szczęście politycy i generałowie dość szybko otrzeźwieli i „równowaga strachu” uratowała nas przed III (być może ostatnią) wojną światową. Efekt „nadzabijania” oraz perspektywa liczenia „megazwłok” (St.Lem) prawdopodobnie uratowały nas przed pomysłami „kontynuowania polityki innymi środkami”. I znów to efekt badań zjawisk fizycznych w mikroświecie, rozpoczętych między innymi przez Becquerela, Curie-Skłodowską, Rutherforda i wielu innych.
Co ma do tego historia – ano bardzo wiele, ponieważ wystarczy choćby pobieżnie zapoznać się z historią badań mikroświata, aby przekonać się, że technologie, które dziś zmieniły nasze otoczenie wykorzystują efekty fizyczne, które badano pod koniec XIX i pierwszej połowie XX w. Pragnę w tym miejscu podkreślić – nie chodzi mi rozwiązania technologiczne i inżynierskie, lecz o „czyste” badania fizyczne. Nie mam absolutnie zamiaru umniejszać roli i znaczenia fizyków, chemików oraz inżynierów zajmujących się badaniami wdrożeniowymi! Bez ich pracy nic by z tego wszystkiego nie było. Jednak nie zmienia to faktu, że bez badań rozpraszania cząstek alfa na złotej folii nie wykryto by istnienia jądra atomowego i w konsekwencji nie zbudowano by bomby atomowej. A pomyśleć, że Rutherforda oskarżano o brak znaczenia jego badań dla „wysiłku wojennego Wielkiej Brytanii” podczas I Wojny Światowej. Słychać głośny chichot historii.
Dlatego należy uczyć historii oraz dbać o poziom wykształcenia ogólnego. Wszystkim zwolennikom „wiedzy praktycznej” może ono uświadomić, że ponad 100 lat temu nikt nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia prac prowadzonych przez fizykę (i inne nauki podstawowe). A dziś okazało się, że ich wyniki wpłynęły zasadniczo na całe nasze życie. Niezrozumienie tego prostego mechanizmu prowadzi do wypowiedzi typu:
Ale oni właśnie to robią! Tak samo, jak ich poprzednicy. I podobnie jak oni nie są w stanie przewidzieć wyników swoich badań (bo jeśli by je znali, to nie byłoby po prostu sensu ich prowadzić) ani tym bardziej ich zastosowań praktycznych. Warto sobie zdać sprawę, że pisząc notki i komentarze na „Salonie” korzystamy wszyscy („obalacze” również) z technologii WWW:
„30 kwietnia 1993, CERN ogłosił, że World Wide Web będzie udostępniona bezpłatnie dla każdego”. Przypominam, że CERN to Europejska Organizacja Badań Jądrowych.
Dlatego trzeba uczyć historii, ale nie tylko historii wojen oraz zawieranych po nich „pokojów”. Uczy ona bowiem, że warto prowadzić badania podstawowe – nie tylko w fizyce.
Proponowana przez ”obalaczy” droga na skróty bywa atrakcyjna także dla naukowców – przykładów nie trzeba daleko szukać – wystarczy historia „wykrycia neutrin szybszych niż światło”. Jednak naukowcy ponoszą zazwyczaj odpowiedzialność za swoje błędy. Pośpiech współczesnego życia, medialny nacisk na natychmiastowy rezultat nie służy nauce. To budowa wielkiego gmachu wiedzy – a nie od razu Kraków zbudowano.
Komentarze
Pokaż komentarze (53)