barbie barbie
3928
BLOG

Dr M.Lasek v/s A.Macierewicz

barbie barbie Rozmaitości Obserwuj notkę 184

Zastanawiam się, kto wpuścił dr inż. Macieja Laska w przysłowiowe „maliny” powierzając mu realizację straceńczej misji – walki z Antonim Macierewiczem. Albo osoba, która powierzyła mu to zadanie dr Laskowi jest kompletnie oderwana od rzeczywistości – albo postanowiono dr Laska po prostu poświęcić i to w dodatku bez żadnych nadziei na choćby częściowe zwycięstwo. Jednym słowem – dr inż. Maciej Lasek ma do zrealizowana „mission impossile”.

Na papierze dr Lasek wydaje się być osobą jak najbardziej odpowiednią:

Specjalista w zakresie techniki lotnictwa, praca doktorska obejmująca zagadnienia aerodynamiki, pilot, absolwent kursów poświęconych metodyce stosowanej w badaniach przebiegu i przyczyn katastrof lotniczych (w USA i w Singapurze), posiadający udokumentowaną wiedzę teoretyczną o pilotowaniu samolotów komunikacyjnych, wieloletni pracownik Instytutu Lotnictwa, członek komisji badających wypadki i incydenty lotnicze w sumie ok. 100 przypadków – w tym również katastrofę CASA w Mirosławcu, wykładowca akademicki oraz czynny instruktor pilotażu...

Z drugiej strony mamy Antoniego Macierewicza – historyka, charyzmatyczną postać, legendę „podziemia” oraz czasów opozycji, który po próbach działalności politycznej na „własny rachunek” (wspólnie między innymi z Gabrielem Janowskim, którego niekonwencjonalne wystąpienia w Sejmie wielu jeszcze pamięta) schronił się po skrzydła Jarosława Kaczyńskiego. Antoni Macierewicz zapisał się w hi storii przede wszystkim znaczącym udziałem w obaleniu rządu Jana Olszewskiego, w którym to rządzie był ministrem oraz później likwidacją WSI. Przeszedł długą i krętą ścieżkę, wielokrotnie zmieniał przynależność partyjną (tworzył również własne ugrupowania).

Pan Antoni Macierewicz jest doświadczonym politykiem i doskonale sobie zdaje sprawę, że działalność jego Zespołu musi być wsparta przez ekspertów – a więc zorganizował odpowiednią ich grupę (głównie spośród naukowców polonijnych o określonych poglądach oraz życiorysach). Pomimo posiadania niewątpliwych osiągnięć osobistych naukowcy ci nie mają wiele wspólnego z lotnictwem – trudno bowiem uznać osobę badającą odporność kompozytowej osłony łopatek silnika za specjalistę w zakresie techniki lotniczej o kompetencjach odpowiednich do prowadzenia badań katastrof. „Zaciąg zagraniczny” otrzymał wsparcie ze strony pewnej części polskich pracowników naukowych o określonych poglądach politycznych. Są wśród nich różni specjaliści – od fundamentowania budynków, budowy mostów, tuneli lub technologii spawania aż po fizyków teoretyków – specjalistów od badania „czarnych dziur”, jąder atomowych i cząstek elementarnych – ze świecą jednak szukać czynnych pilotów, inżynierów techniki lotniczej, specjalistów mechaniki lotu itp.

Wydawałoby się więc, że specjaliści „od lotnictwa” bez problemów rozprawią się z mocno naciąganymi „hipotezami” Zespołu Parlamentarnego oraz podczas otwartej dyskusji rozprawią się z dziecinną łatwością z pełnymi ekspresji wystąpieniami jego Przewodniczącego i „osób wspomagających”. Że wystarczy po prostu podać przedstawić obiektywne fakty i przytoczyć argumenty – ewentualnie dodatkowo wyjaśnić w przystępnej formie bardziej skomplikowane specjalistyczne zagadnienia. Otóż nie bardziej mylnego! Pomimo głośnego wołania o „całą obiektywną prawdę” ta prawda nie jest nikt ze zwolenników „teorii zamachowych” wcale żadnej „obiektywnej prawdy” poznać nie chce! Chodzi zupełnie o coś innego – o przekonanie jak największej liczby osób do „naszej prawdy”. A w takich działaniach obiektywne fakty i ustalenia najczęściej przeszkadzają! Na przykład – zwolennicy „hipotez wybuchowych” na argument, że na nagraniu odgłosów lotu i rozmów w kabinie nie słychać w żadnym momencie odgłosów wybuchu lub choćby reakcji załogi w rodzaju: „Słyszałeś, co to tak rąbło?” mają jedną odpowiedź: Nie słychać, bo „Ruscy” sfałszowali” zapis! I nie ma żadnego znaczenia, że w oficjalnej ekspertyzie krakowskiego IES stwierdzono, że „nie ma śladów interwencji w zapis”. Jeśli zaś wynik ekspertyzy „pasuje” do założonych tez (brak obecności Gen.Błasika w kabinie pilotów, wydanie rozkazu „odchodzimy” przez dowódcę) to uznaje się ją natychmiast za „jedynie słuszną i wiążącą”. Rzeczowa dyskusja nie jest w takich warunkach możliwa, ponieważ może prowadzić jedynie do ciągu „pyskówek”. A w takim „pojedynku” nie wygrywają argumenty, tylko strona „mocniejsza w gębie” i posiadająca lepszy „refleks seminaryjny”. Zestawienia faktów, rzetelne analizy są po prostu nudne – i nie wzbudzą większego zainteresowania wśród publiczności. Dlatego właśnie dr Lasek stara się uniknąć dyskusji przed kamerami – bo podczas takiego spektaklu nie liczą się fakty lecz sposób ich prezentowania. A na tym polu dr Lasek jest bez szans, z czego chyba dobrze zdaje sobie sprawę. Ludzie szukają sensacji – a Pan Macierewicz im ją oferuje. Wybuch, nawet pojedynczy jest o wiele bardziej atrakcyjny niż jakieś „przekroczenie przepisów”. Przepisy (choćby drogowe) przekracza na co dzień prawie każdy – a więc to żadna sensacja – przecież na ogół nic złego z tego nie wynika. Na „elastyczne” traktowanie przepisów istnieje powszechne przyzwolenie – rowerów z zasady nie przeprowadza się przez przejścia dla pieszych, studenci ściągają, a nawet kupują prace, kontrole policyjne wykazują, że sporo ludzi jeździ bez prawa jazdy, zbyt szybko lub w stanie „wskazującym”. Wiele osób nie może się pogodzić, że takie „elastyczne” traktowanie procedur oraz przepisów może doprowadzić do ogromnej tragedii, w której ginie prawie 100 osób – szukają więc innych przyczyn, bo przecież „nie mógł to być zwykły wypadek”. Jeśli dodatkowo przywódcy używają określeń w rodzaju „bezprecedensowa zbrodnia” lub podobnych to świetna pożywka dla tworzenia i pielęgnowania różnych teorii spiskowych gotowa. A jak katastrofę smoleńską widzi pilot? Można łatwo sprawdzić na stronie http://flyga.salon24.pl/502303,smolensk-oczami-pilota ...

Dr Lasek chce więc analizować dokumenty i dyskutować „na piśmie”. A to z kolei „nie pasuje” Panu Macierewiczowi, bo traci on wówczas całą swoją siłę – szermuje więc argumentem, że „strona rządowa” boi się otwartej konfrontacji przed kamerami. A jak taka „konfrontacja” wygląda w praktyce wykazały „konferencje smoleńskie” podczas których dochodziło do bezwzględnego tłumienia niewygodnych wypowiedzi „nie będziemy kontynuować tego kierunku”, „dyskusji nie przewidujemy” itp. Podczas wystąpień „teatrzyku objazdowego” p.Macierewicza doszło już nawet do próby pobicia osoby chcącej zadać „niewygodne” pytanie (w Czeladzi). Bardzo dobrze ilustruje to atmosferę panującą podczas tych imprez.

Wynik meczu podczas którego jedna drużyna gra według innych przepisów niż druga, będąca jej przeciwnikiem nic nie wyjaśni.

Pan Macierewicz i jego drużyna grają głównie na emocjach. Dlatego właśnie korzysta się z „wybitnych specjalistów z USA” choć ich związek z badaniami katastrof lotniczych jest raczej luźny, stosowane są określenia „na wyrost” - nienotowany w rankingach Uniwersytet w Akron staje się „czołowym i wiodącym uniwersytetem amerykańskim”, specjalista od badań materiałów kompozytowych „konstruktorem Boeinga i specjalistą z NASA”, doktor od spektroskopii i administrator systemu komputerowego zostaje profesorem itp. Współpracownicy, którzy w wyniku swych badań zaczynają mieć wątpliwości bez względu na przeszłe zasługi są bezwzględnie „wypychani”, dochodzi do „naciągania” rezultatów, podawania co najmniej wątpliwych referencji – a nawet do przejmowania cudzych wyników.

Efekt jest najważniejszy! Co miesiąc musi być świeża dostawa sensacji! Jeśli potrzebne są plany techniczne Tu-154M to Pan Antoni Macierewicz zwraca się o ich udostępnienie... oczywiście do Premier Donalda Tuska! Czyżby Premier RP ma w tym zakresie jakiekolwiek możliwości? Oczywiście, że nie – i właśnie o to Panu Macierewiczowi chodzi, aby głośno krzyczeć – a wcale nie o to, aby uzyskać dostęp do tych planów, bo dobrze wie, gdzie można ich szukać. Ale jemu przecież wcale nie chodzi o te plany – tylko o podgrzewanie atmosfery! Na planami trzeba się pochylić w spokoju – a to nie da żadnego efektu „medialnego”.

Pan dr Lasek może  jedynie „grać technicznie” i „na zimno”, koncentrować się na wyjaśnianiu szczegółów technicznych. A to nikogo nie interesuje! Wracając do planów Tu-154M ilu ze zwolenników zespołu będzie zainteresowanych analizą rysunków technicznych? Ważne będzie ogłoszenie w GaPolu i innych „jedynie słusznych publikatorach”, że „Donald Tusk nie udostępnił Zespołowi Parlamentarnemu planów Tu-154” ! A więc zaprzańcy mają coś do ukrycia!

Domokrążcy sprzedający „ekologiczne garnki”, „medyczne odkurzacze”, „rewelacyjne bioenergotachionorezonatory” działają w taki sam sposób. Wielu ludzi, zwłaszcza starszych nie jest odpornych na działania psychologii wpływu – a w tym Pan Macierewicz jest mistrzem, a Pan dr Lasek dyletantem. Wynik starcia na tą broń jest więc możliwy do przewidzenia – pewnie dlatego tak długo nikt ze „strony rządowej” do takiego starcia nie dążył. Z całym szacunkiem dla dr Laska – nie jest on zawodnikiem, który może się mierzyć na tym polu z Antonim Macierewiczem, No to może dyskusja ze specjalistami – np. ze sztandarową postacią Zespołu – Prof.Biniendą? Obawiam się, że doświadczenie Profesora w prowadzeniu konferencji i wygłaszaniu referatów weźmie łatwo górę. Pan dr Lasek nie jest niestety postacią medialną.

Zobacz galerię zdjęć:

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości