barbie barbie
1733
BLOG

Dorośli, dzieci i fizyka

barbie barbie Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 50

Kilku blogerów „Salonu” obrało sobie za cel popularyzację nauki.Podziwiam ich szczerze. Wielce ambitne to bowiem  zadanie, którego w dodatku nie ułatwia działalność „obalaczy”, którzy całą „oficjalną naukę”, a zwłaszcza tak zwanych „fizykalistów” (i fizyków zresztą też) odsądzają od czci i wiary nie unikając oskarźeń o celowe oszukiwanie społeczeństwa.

Popularyzacja fizyki jest szczególnie trudna ponieważ bardzo często zajmuje się ona zjawiskami, które nie mają odpowiedników w tzw. „codziennym życiu”. Nie ukrywam, że do napisania tej notki zainspirowała mnie dyskusja o prędkości elektronów w atomie, do której doszło na blogu Einego. Rzeczywiście, ktoś wychowany na modelu Bohra, a nawet na obrazkach orbitali prędzej czy później zada o to pytanie.

Poproszono mnie kiedyś o przeprowadzenie lekcji o fizyce i fizykach w szkole podstawowej na podhalańskiej wsi. Pani zapewniła, że ona zadba o spokój na sali i abym się nie bał klasy. Troszkę się zdziwiłem - bo niby czego miałem się bać? Przygotowując się do tej lekcji załadowałem do samochodu sporo z naszego „instrumentarium” i pojechałem. Klasa, jak klasa – dzieciaki fajne, głośne i ruchliwe. Zacząłem więc od prezentacji ciśnienia światła. Pewnie wszyscy znają taka szklaną bańkę z wiatraczkiem z na przemian czernionymi i błyszczącymi łopatkami. Włączyłem lampkę projekcyjną – i wiatraczek zaczął się obracać. Miny dzieciaków były warte wszystkie pieniądze! Zaczęły się „pytania z sali” i wraz z nimi propozycje doświadczeń stawiane "na wyprzódki": – czy naprawdę jak zasłonimy lampkę rączką to wiatraczek stanie? Stanął! A jeśli w strumień światła napędzający wiatraczek wprowadzimy szybkę? Nie stanął! Klasa stała się prawdziwym laboratorium bardzo młodych fizyków. Oszczędzę PT Czytelnikom opisu dalszych doświadczeń, napiszę tylko, że zrealizowałem ok.20% opracowanego programu. Zadzwonił dzwonek, którego prawie nikt z dzieciaków nie usłyszał – akurat testowały, jak zachowuje się bąk na jednej i na dwóch nogach i co się dzieje, jeśli przykleimy bąkowi z boku kawałek plasteliny... Na pożegnalnej kawie w pokoju nauczycielskim Pani stwierdziła, że tak spokojnej tej klasy jeszcze nie widziała i namówiła mnie na kolejne spotkanie ze świeżo pozyskanymi młodymi entuzjastami fizyki – poświęciliśmy je właśnie pojęciom prędkości i pędu (momentu pędu). Była to po prawdzie kontynuacja niedokończonej z powodu dzwonka zabawy z bąkiem. Dzieci bardzo szybko przyswoiły sobie pojęcie „ilości ruchu” - wbrew pozorom pęd jest wartością bardzo intuicyjną – wszak inne skutki powoduje uderzenie piłki tenisowej zaserwowanej z prędkością 200 km/h, a inne zderzenie się samochodu jadącego z tą samą prędkością z drzewem. W doświadczeniach (także proponowanych przez dzieci!) z bąkiem udało się pokazać nawet jak zachowuje się bąk niesymetryczny i dlaczego wyważa się koła samochodu ciężarkami mocowanymi z obu stron obręczy. Jeszcze krok – i doszlibyśmy do tensora bezwładności :)

Tak naprawdę to JA otrzymałem od tych dzieciaków prawdziwą lekcję – te dzieciaki udowodniły mi w praktyce, że „umysł nie jest naczyniem, które należy napełnić, lecz zarzewiem, które należy rozniecić” (sentencja przypisywana Plutarchowi).

Interpretacja wielu zjawisk fizycznych wymaga wyobraźni i wyrobienia intuicji. Pierwszym krokiem jest jednak zauważenie efektów, obok których inni przechodzą obojętnie albo ich w ogóle nie dostrzegają. Łatwo to zrobić mając 5-10-15 lat, kiedy poznajemy Świat. Potem coraz trudniej – musimy sobie pomóc „robaczkami” (wzorami matematycznymi). Czyżby rację miał P.A.M.Dirac pisząc „Wiek nad fizykiem wisi jak bat – oby umarł będąc wciąż żywym mając 30 lat!”? Wziąłem do ręki jego broszurkę „Lekcji po kwantowoj tieorii pola” kupioną dawno temu w księgarni wydawnictw radzieckich, która mieściła się koło słynnego krakowskiego „Rio”. W tej książeczce „robaczków” jak na lekarstwo. A więc można – MOŻNA!

Richard Feynman twierdził: „Tego, czego nie potrafimy wytłumaczyć studentom pierwszego roku po prostu sami nie rozumiemy”. Powoływanie się na mądrze nazywane "twierdzenia Steinwaya-Bechsteina-Petrofa" (za wspaniałym J.B.Priestley’em i „naukowcami” z jego „Instytutu Imagistyki Społecznej”) to rodzaj tak zwanej „ściemy”. Śp. Profesor Marian Mięsowicz nie bał się zadawać takich pytań swym kolegom: „Nie mów mi tu o żadnych haczykach – powiedz nam uczciwie: co tu z czym rezonuje?”.

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie