barbie barbie
2983
BLOG

No i pozamiatane - wróg zidentyfikowany!

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 66

Rząd uzyskał w Sejmie votum zaufania – można się było tego zresztą spodziewać.

    Premier Tusk zastosował linię obrony, która była już widoczna wcześniej w publikacjach „wiodących mediów” i o której pisałem w poprzedniej notce. Jest ona mniej więcej taka:

Podsłuchani politycy mają być uznani za ofiary działań zorganizowanej grupy przestępczej. Ludowi należy wskazać wroga – najlepiej, jeśli ten wróg będzie miał coś wspólnego z Rosją. Stąd wrzutka – „nie wiem jakim alfabetem był ten scenariusz pisany” (w domyśle oczywiście sugestia, że opartym na cyrylicy). W ten sposób „spindoktorzy PO” bezbłędnie (choć oczywiście nie wprost) odwołali się do ogólnie znanych nastrojów społecznych wzmożonych jeszcze polityką Rosji wobec Ukrainy.

    Premier zwracając się do Sejmu RP o votum zaufania dobrze wiedział, że go najprawdopodobniej otrzyma. Jedyne, co mu naprawdę zagrażało to nielojalność części posłów PO lub PSL. Zarządzono więc pełną mobilizację, która przyniosła spodziewany efekt. Arytmetyka sejmowa zrobiła swoje.

   Charakterystyczne jest, że ten formalny wniosek Premiera złożony „przy okazji” wygłaszania informacji o „aferze taśmowej” zaskoczył opozycję. Świadczą o tym gorączkowe konsultacje oraz wypowiedzi w przerwie obrad. A przecież taki ruch łatwo było przewidzieć, bo jego ryzyko było stosunkowo niewielkie. Opozycja utraciła czas na „rozmiękczanie” posłów PO lub PSL w celu „wyjęcia kilku lub kilkunastu szabel”, na mobilizację własnych posłów (wielu ich brakło na sali podczas głosowania) o czym świadczy wynik głosowania. Nie dziwię się więc, że PiS ma zamiar złożyć własny wniosek o konstruktywne votum nieufności.

   Jednak kilka osób (zarówno polityków, jak i blogerów) zadało bardzo istotne moim zdaniem pytanie – czy wynik głosowania w Sejmie oznacza to, że nadal posiada mandat od społeczeństwa?

    Na „Salonie” (oraz gdzie indziej) pojawiły się już opinie, że konieczny jest „polski Majdan” oraz żale, że przed Sejmem nie pojawiła się demonstracja w liczbie co najmniej 100 000 ludzi, która miałaby wywrzeć nacisk na rząd oraz posłów. Pani Jankowska pisze wręcz o „zdradzonym społeczeństwie”. Niektórzy przypominają sprawę porozumienia ACTA oraz skuteczność powszechnych protestów, w wyniku których premier Tusk wycofał poparcie dla tej inicjatywy.

   Upraszczając sprawę społeczeństwo może wyrażać swą opinię na dwa sposób – podczas wyborów oraz poprzez powszechne demonstracje. O terminach wyborów decyduje kalendarz, choć w pewnym zakresie rządzący mogą również tym terminem (oraz ordynacją wyborczą) manipulować.

   Spontaniczne demonstracje mogą być bardzo skutecznym narzędziem nacisku, muszą być jednak naprawdę powszechne. Demonstrantów musi jednoczyć wspólny i jasno określony cel. Musi być spełniony także drugi warunek – władza musi być osłabiona. W Krakowie odbyła się dość liczna demonstracja - patrz https://www.youtube.com/watch?v=9y-by3lZl7g , jednak została ona prawie całkowicie zignorowana przez prawie wszystkie media – no i oczywiście przez polityków. Dopiero dziś „Niezależna” opublikowała relację z tego pochodu. O tym, czy w Warszawie pod Sejmem protestowano panuje cisza. Trudno te demonstracje uznać za powszechne, a skuteczność tej krakowskiej będzie w praktyce właściwie żadna (oprócz poprawy dobrego samopoczucia protestujących).

   Dlaczego te protesty społeczne miały tak mały zasięg, co oczywiście ograniczyło do minimum ich skuteczność? Moim zdaniem hasło „Żądamy natychmiastowych wyborów” nie ma większego sensu, jeśli te wybory odbędą się według obecnej ordynacji, która w praktyce wyklucza jakąkolwiek społeczną kontrolę nad posłami w trakcie trwania kadencji. Ludzie na ogół zachowują się racjonalnie. Mogą zaryzykować przysłowiowy „brak ciepłej wody w kranie” jeśli tylko będą mieli nadzieję na zmianę swego losu na lepszy. Kolejne wybory wbrew opinii głoszonych przez opozycję (niezależnie od jej barw) takiej nadziei nie dają. Gazetka „I Solidarności”, w której miałem zaszczyt pisywać nosiła tytuł „Dziś dla Jutra”. Każdy człowiek chce mieć nadzieję na lepszą przyszłość. Słynne „21 postulatów” MKS z sierpnia 1980 zawierało żądania na przyszłość, nie było w nich żądań rozliczeń. W moim przekonaniu skonsolidowanie społeczeństwa wokół „puszczenia winnych w skarpetkach” lub innej formy rozliczeń nie ma większych szans. Niewątpliwie poruszy ludzi, którzy czują się pokrzywdzeni, ale nie da nadziei na lepsze jutro. Tłumy na Placu Defilad w 1956 r. poparły Gomułkę, ponieważ dawał im nadzieję, Gierkowi odpowiedziano w 1970 r. - „pomożemy”, ponieważ ze zmianą ekipy rządzącej wiązano nadzieję na lepsze jutro, podobne nadzieje spowodowały, że do Solidarności zapisało się w 1980 roku 10 mln ludzi, że po 1989 r. wybuchła inicjatywa społeczna (która zresztą dośc szybko została zduszona).

   Przyglądanie się przeszłości jest konieczne – ale tylko w tym celu, aby uniknąć popełnianych błędów. Winnych przestępstw należy oczywiście karać, ale jeśli jakakolwiek zmiana ma być powszechnie poparta musi budzić nadzieję. Pan Gowin właśnie stwierdził, że „sprawiedliwość wymaga, aby ten rząd przestał rządzić”. To prawda, ale co dalej? Jeśli nie będzie perspektywy „odbetonowania” sceny politycznej nadal będziemy mieli do czynienia z aroganckimi „właścicielami Rzeczypospolitej”, partiami „wodzowskimi”, których członkowie są „maszynką do głosowania” i posłami, których kontakt ze wyborcami jest znikomy i ograniczony w praktyce do interwencji w sprawach dotyczących przysłowiowej „zaoranej miedzy” oraz kolejnych kampanii wyborczych (jeśli oczywiście zostaną „namaszczeni” przez Wodza).

    Słuchałem dość dokładnie wczorajszej debaty – a zwłaszcza wystąpień czołowych partii opozycyjnych oraz zadawanych pytań. Rozumiem, że Premier zaskoczył je swym wnioskiem, ale (być może oprócz wystąpienia starego wygi – p.Millera) były one bardzo słabe i doprawdy trudno oczekiwać aby społeczeństwo zareagowało na nie z entuzjazmem. A kogo miało tak naprawdę przekonać demonstracyjne wychodzenie z sali? Co ono dało, oprócz wykonania pustego gestu utwierdzającego wielu ludzi w opinii, że czołowej partii opozycyjnej nie można traktować poważnie? Czy przysporzyło ono PiS nowych zwolenników?

  Frekwencja wyborcza dowodzi, że średnio mniej więcej połowa uprawnionych w ogóle nie uczestniczy w akcie wyborczym. Po prostu nie widzi powodu, bo nawet zmiana rządzącej partii nie budzi żadnej nadziei na poprawę sytuacji życiowej zwykłego obywatela.

   Jednak (choć słabym) światełkiem w tunelu jest niewątpliwe stopniowe słabnięcie władzy, co budzi nadzieję na reakcję społeczeństwa. Bardzo wątpię jednak, aby chciało się ono zjednoczyć pod sztandarami obecnej opozycji. Potwierdza to tylko dzisiejsza konferencja prasowa Prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Może ona zmobilizować jedynie zwolenników tej formacji – inni znów wybiorą bierność, część zagłosuje na zasadzie przekory na p.Korwina (podobnie jak zagłosowano na Stana Tymińskiego) lub wybierze status quo głosując na PO.

I nadal będzie aktualna popularna niegdyś piosenka, którą śpiewał Maciej Zembaty:

„stuk – puk laską w podłogę,

Sejm, Sejm wyraża zgodę,

stuk – puk laską o blat

Sejm mówi TAK!”

https://www.youtube.com/watch?v=Vc90Q531Ky8&feature=kp

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka