barbie barbie
2314
BLOG

Nauka, intuicja i "obalactwo"

barbie barbie Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 237

    Moja poprzednia notka „Nauka, wyobraźnia i "zdrowy rozsądek" wzbudziła spore zainteresowanie. Zająłem się w niej (znowu ;)) „obalaczami”, przyszedł więc czas na „Alternatywistów”. Zacznę jednak od prostego zadania:
Na tytułowym rysunku znajdują się dwie figury – A i B. Proszę je dokładnie przerysować (papier MUSI być kratkowany), a następnie podzielić figurę A na 4 (cztery) jednakowe części. Muszą one być naprawdę jednakowe – co do powierzchni, kształtu itp.
Jak już Państwo się z tym uporają proszę zająć się figurą B i podzielić ją na 5 (pięć) jednakowych części. Proszę nie czytać dalej i nie zmieniać kolejności– to znaczy nie zajmować się figurą B dopóki nie skończycie Państwo podziału figury A – bo zepsujecie sobie całą zabawę!

   Powyższe zadanie znakomicie ilustruje sposób naszego myślenia. Nasz umysł usiłuje wykorzystać doświadczenie zdobyte przy podziale figury A i zastosować je do podziału figury B. A nowy problem może wymagać nowego podejścia. Wielu dyskutantów podnosiło problem „skostnienia” nauki i wbrew zarzutom uważam ten problem za realny. Występuje on zresztą nie tylko w nauce. Znakomitą ilustracją podobnego sposobu myślenia jest archiwum dyskusji o tragedii w Smoleńsku. Znacznie „większa połowa” dyskutantów usiłuje porównać tą katastrofę z innymi wypadkami, a tymczasem każdy wypadek jest inny, a liczba parametrów, które należy uwzględnić jest tak duża, że praktycznie nie ma żadnej możliwości, aby były one identyczne.

   Taki sposób myślenia wielokrotnie hamował rozwój, a zastosowanie nowego podejścia niejednokrotnie umożliwiało dokonanie skoku w nauce i technice. Chyba najlepszym przykładem jest słynne powiedzenie o badaniach rynku przypisywane Henry Fordowi I:
„Gdybym ich zapytał, czego potrzebują odpowiedzieliby, że silniejszego i szybszego konia. A przecież oni nie potrzebowali żadnego konia – tylko WOZU!”

   Wielu naukowców zajmowało się promieniami katodowymi – ale dopiero J.J.Thomson odważył się na stwierdzenie, że jest to strumień cząstek wchodzących w skład atomów i nazwał je elektronami. W rezultacie otrzymał nagrodę Nobla, zaś jego doświadczenia z zachowaniem się wiązki elektronów w polu magnetycznym doprowadziły do powstania kineskopu. W Cavendish Lab Uniwersytetu Cambridge (mieszczącym się przy J.J.Thomson Ave) bywa cytowany toast wzniesiony podobno przez Thomsona na cześć elektronu „to maleństwo nikomu do niczego zapewne nie będzie potrzebne”...

   Myślenie alternatywne, które nie podąża utartymi szlakami jest absolutnie niezbędne. Musi ono być jednak mocno podbudowane wiedzą. Powszechnie uważany za wizjonera Juliusz Verne w swej książce „Wokół Księżyca” (1869) popełnił zasadniczy błąd. Napisał w niej bowiem, że pasażerowie wystrzelonego pocisku znajdą się w stanie nieważkości jedynie w punkcie, w którym siły przyciągania pocisku przez Ziemię i Księżyc będą sobie równe. W późniejszej o 10 lat (1879) powieści„500 milionów hinduskiej władczyni” mamy już poprawne rozważanie ruchu pocisku wystrzelonego z superdziała, który ze względu na zbyt dużą prędkość początkową „nigdzie nie może upaść” - i staje się więc de-facto sztucznym satelitą Ziemi.
   Jest to znakomity dowód, że intuicja musi być mocno podbudowywana wiedzą – bo w przeciwnym przypadku łatwo może zaprowadzić nas na manowce. Z kolei znów trzymanie się „na siłę” zdobytych już doświadczeń bardzo utrudnia indywidualne podejście do napotkanego problemu oraz zauważenie zależności, których nie zauważają inni. Fakt, że siły bezwładności i grawitacji bardzo „lubią” się wzajemnie znosić (kłania się swobodny spadek słynnej urwanej windy, nieważkość w satelitach lub lotach parabolicznych) stał się inspiracją do stworzenia OTW – okazało się jednak, że uogólnienie interpretacji tego faktu wymagało zaangażowania dość poważnego aparatu matematycznego.

   Albert Einstein był przecież w gruncie rzeczy „alternatywistą”. Podobnymi „alternatywistami” byli też inni: Niels Bohr stawiając swoje postulaty, Louis de Broglie, Murray Gell-Man, George Zweig i wielu innych. Jednak żaden z tych uczonych nie zasługuje (wbrew enuncjacjom prasy codziennej!) do zaliczenia ich do kategorii „obalaczy”. Ich propozycje nie negowały osiągnięć poprzedników, lecz otwierały nowe drogi. Czasem okazywały się one ślepymi uliczkami – dziś o postulatach Bohra mówimy „naiwna teoria kwantów”. Możemy się zastanawiać, czy Bohr stawiając swoje postulaty zdawał sobie sprawę, że jego „orbity dozwolone” będą jedynie rozwiązaniem tymczasowym, czy nie. Osobiście jestem przekonany, że jako wybitny naukowiec zdawał sobie z tego sprawę. Nie zmienia to jednak faktu, że umożliwiły one wyjaśnienie szeregu obserwowanych, a dotychczas niezrozumiałych efektów – choćby mechanizm powstawania serii widmowych.

   Na tym właśnie polega różnica pomiędzy „alternatywistami” i „obalaczami”. Działalność obalaczy nie posuwa niczego do przodu. Co wynika ze stwierdzenia „Einstein się pomylił”? Właściwie nic. Model atomu Bohra uważamy dziś za błędny i „naiwny”. Ale bardzo się nam przydał (i czasem przydaje się i dziś)!
Sommerfeld nie obalił modelu Bohra – po prostu poszedł o krok dalej. Równania Maxwella też się przydały (i nadal przydają). A że zrezygnowano z modelu eteru kosmicznego? Cóż, na pewnym etapie okazał się przydatny, a potem niestety zaczął stwarzać sporo trudności. To naturalne.

   Pomysły naszych obalaczy jak na razie nie przydają się do niczego. Nie przedstawiają żadnej alternatywy. Nauka nie jest (i nigdy nie była i zapewne nie będzie) zamkniętym zbiorem prawd – jest poszukiwaniem prawdy. Twierdzenie o płaskości Ziemi wydaje się być wiecznie żywe (jest nawet stowarzyszenie theflatearthsociety.org). Czy to twierdzenie wnosi coś nowego, otwiera jakąś drogę do poznania? Podobnie rzecz się ma z różnymi elektrinami, wakuolami itp. Jaką klasę zjawisk można z ich pomocą wyjaśnić? Zapewne zaprzysięgli „obalacze” stwierdzą, że to właśnie oni przedstawiają nową, jedynie słuszną teorię, która w 100% odpowiada rzeczywistości – a więc jest prawdziwa, choć tak naprawdę nic z tych "teorii" nie wynika. Wszyscy, którzy ośmielą się ją zakwestionować, nie rzucają się do pracy nad jej weryfikacją oraz nie chcą traktować jako ożywczej krynicy wiedzy wszelakiej i ostatecznej nazywa się (w najlepszym wypadku) „baranami”.

Jedyną zauważalną korzyścią jest autopromocja autorów tych pomysłów i hałas medialny, który oni generują. A ten najłatwiej uzyskać pisząc „Newton (Einstein, Dirac itp.) są pomylił!”. Taka informacja zostanie zauważona – tak samo jak w słynnej dziennikarskiej regule:

„Pies ugryzł człowieka – to NIE jest wiadomość! Człowiek ugryzł psa – TO JEST wiadomość godna „breaking news”.

 

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką (doktorat z teoretycznej), a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie