barbie barbie
1011
BLOG

Społeczeństwo "przyzwalające"

barbie barbie Społeczeństwo Obserwuj notkę 22

    Termin „Permissive Society” (społeczeństwo przyzwalające) jest dość stary – wprowadzono go po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Takie staruchy jak ja kojarzą go (i słusznie) z Mary Quant (projektantka mody, która wprowadziła mini spódniczkę) oraz modelką o pseudonimie Twiggy (pierwowzór lalki Barbie). Paniom nie wymawia się wieku, ale Twiggy (zwana także „gałazką”) - ikona szczupłej sylwetki jest moją równieśniczką...

    Początkowy opór konserwatywnego społeczeństwa - przedstawiciele Uniwersytetu w Oxfordzie publicznie ogłosili, że „mini spódniczka to ubiór dla dziwek” szybko zanikł i Mary Quant otrzymała Order Imperium Brytyjskiego w 1966 r. Na dekoracji w w Pałacu Buckingham wystąpiła w mini spódniczce.

   Oczywiście „Permissive Society” to nie tylko mini spódniczki lub wizytowe „hot pants”– to także praktyczna wolność prezentowania poglądów, praktycznie całkowita likwidacja cenzury, wzrost akceptacji dla nietypowych zachowań (także seksualnych), otwartego prezentowania erotyzmu oraz miękkiej pornografii (słynny film „Emanuelle” z 1974 r.) - a także fascynacji innymi kulturami oraz religiami (głównie Wschodu). Niestety, wkrótce zaczęły się ujawniać także ciemne strony „przyzwolenia”, z którego zaczęli korzystać przestępcy w rodzaju Charlesa Mansona , a także specyficzny „business” korzystający z możliwości przekraczania kolejnych granic – mam na myśli choćby „Hustlera”, którego twórca sam stał się zresztą ofiarą zamachu, w wyniku którego został sparaliżowany.

   W Polsce „Permissive Society” w tych latach właściwie nie istniało. Bardziej odważnie ubierające się dziewczęta musiały się liczyć w głośno wyrażaną dezaprobatą, propaganda PRL posługiwała się pojęciem „gnijącego zachodu”, które zdaje się być zresztą w niektórych kręgach żywe do dziś. Kościół także nie był (i z małymi wyjątkami nie jest do dziś) zwolennikiem „Permissive Society”. Do tego brakowało „środków technicznych” - popularne w 1968 roku było hasło: „Tylko margaryna mleczna przeciw ciąży jest skuteczna”. Dziś również w trudno jest w Polsce mówić o społeczeństwie przyzwalającym, które przede wszystkim polega na uznawaniu wolności innych. To w sumie chyba bardzo głęboko w nas siedzi. Tęgie osoby bez skrępowania mogą pokazywać się na plaży w Kalifornii. W Polsce natomiast „puszysta” (i nie tylko puszysta) dziewczyna w malutkim bikini będzie ścigana pełnymi dezaprobaty spojrzeniami (dobrze, jeśli nie usłyszy wulgarnych komentarzy). Co ciekawe mężczyzna z ogromnym „mięśniem piwnym” w opadających slipach już takiej powszechnie wyrażanej dezaprobaty nie wzbudza.

   Szczycimy się tolerancją – ale za „obrażenie uczuć lub osób” można pójść do więzienia.Takie przepisy mogą być interpretowane i stosowane w sposób absolutnie dowolny – trudno bowiem wymagać, aby znać uczucia wszystkich bez wyjątku. Zawsze więc można (nawet nieświadomie) kogoś obrazić. Kiedyś w Polsce Urban prowokacyjnie organizował „tradycyjny bal wielkopostny”. Oczywiście powszechnie uznano to za „obrazę uczuć religijnych”. Odwoływano się oczywiście do „korzeni cywilizacyjnych” itp. - a w społeczeństwie przyzwalającym nikt nawet by na to nie zwrócił uwagi. Wszak fakt, że taki bal odbywał się na sąsiedniej ulicy nikomu nie zabraniał pościć.

   Pan Jerzy Owsiak głosi hasło „Róbta, co chceta” co jakoś nie przeszkadza mu nerwowo reagować na każdą krytykę jego działalności oraz w wytoczeniu procesu „Marce Kurce”.

   „Permissive Society” jest szczególnie ważne dla artystów nie unikających zajmowania stanowiska wobec współczesności. Dobrym przykładem była „instalacja” Maurizia Castellaniego przedstawiająca postać leżącego Papieża przygniecionego wielkim kamieniem (meteorytem?). Dla mnie osobiście była to znakomita alegoria ostrzegająca przed bezwzględną, ślepą siłą, której może nie móc sprostać nawet taka osobowość jaką był Św. Jan Paweł II. Przesłanie niewątpliwie pesymistyczne – ale na pewno nie antychrześcijańskie ani nie obrażające uczuć religijnych. A jednak w Polsce spotkało się w silnym protestem. Nie wiem, czy moja interpretacja jest zgodna z intencją artysty – ale ja w każdym razie odebrałem tą instalację odebrałem właśnie jako wyraźne ostrzeżenie.

    Czytając opinie dotyczące zbrodni w redakcji pisma satyrycznego „Charlie Hebdo”, którego „credo” brzmiało „żadnych świętości!” nie sposób nie zastanowić się na tym, czy rzeczywiście może istnieć społeczeństwo przyzwalające?

   Poziom „przyzwolenia” w różnych kulturach i krajach, a nawet lokalnych społecznościach jest bardzo różny. Inny jest w Arabii Saudyjskiej a inny w Polsce, inny jest nawet w Kalifornii i w Alabamie lub Teksasie. We Francji tradycyjnie był on bardzo wysoki.
   Problemy zaczynają się, gdy w społeczeństwie zaczyna obowiązywać wiele „poziomów przyzwolenia”. W Europie oraz Francji masowy napływ społeczności muzułmańskiej musiał zaowocować konfliktem, który zaczął przybierać coraz bardziej ostre formy. W Holandii dziesięć lat temu zamordowano Theo Van Gogha (autora filmu krytykującego traktowanie kobiet w społeczeństwach islamskich) – w 2015 r. we Francji dokonano egzekucji kolegium redakcyjnego „Charlie Hebdo”.

   W warunkach mieszających się społeczeństw takie konflikty wydają się być nie do uniknięcia. Im większa różnica w „poziomach przyzwolenia” różnych odłamów społeczeństwa tym przybierają one ostrzejsze formy. Prowadzi to także do wzrostu akceptacji ekstremalnych postaw po obu stronach konfliktu i oczywiście wpływa na scenę polityczną.

   Konfliktów związanych z różnymi „poziomami przyzwolenia” nie brakuje również w Polsce, co bezwzględnie i cynicznie stara się wykorzystywać wielu polityków (niezależnie od reprezentowanej opcji). Wiadomo, że nic tak nie cementuje grup społecznych jak wskazanie ich członkom wroga. Niestety, ta metoda mobilizowania elektoratów stała się dziś w Polsce najpopularniejszym sposobem uprawiania polityki. Doprowadziło to już do pierwszego zabójstwa – od kul zamachowca zginął Marek Rosiak w biurze poselskim PiS w Łodzi.

Wypada tylko ostrzec - „Panie i Panowie politycy – ŹLE SIĘ BAWICIE!”. W każdej społeczności trafiają się fanatycy, gotowi do przeprowadzenia „akcji ostatecznych”. Pierwsze ostrzeżenie już otrzymaliście. Czy naprawdę trzeba czekać na dalsze ofiary?

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo