Tak zwani „ekolodzy”, którzy tak naprawdę nie zajmują się ekologią, a co najwyżej sozologią podobno walczą o zachowanie środowiska. Przykłady takich „pseudodziałań” można mnożyć:
Oto przykład:
Jedna z międzynarodowych korporacji wdrożyła szeroko reklamowany „zestaw dobrych praktyk” mających być jej wkładem w ochronę „środowiska naturalnego”. W związku z tym (między innymi) wysyła poczty elektroniczne oraz inne dokumenty opatrzone podpisem z prośbą o „oszczędzanie lasów i nie drukowanie dokumentów na papierze” Jakie chwalebne!
Ale z drugiej strony:
Pracownicy tej firmy, którzy dysponują samochodami służbowymi (a jest ich całkiem sporo) mają wręcz obowiązek ich wymiany na nowe co 3 (trzy!) ew. (na niższych stanowiskach) co 4 lata,
Pomieszczenia firmy są oczywiście klimatyzowane – ponieważ obowiązuje „dress code” temperatura (zgodnie z instrukcją!) ma być ustawiona na max. 21 C (w lecie) i min. 22 C (w zimie!)
W kilku polskich miastach wraz z nastaniem zmroku uruchamiane są duże świetlne reklamy firmy, które oczywiście świecą się przez całą noc,
W ogólnodostępnych pomieszczeniach tej firmy zainstalowano 42” lub większe telewizory (monitory), które „na okrągło” wyświetlają informacje nie zawierające właściwie żadnej interesującej treści. To wręcz już zaraza – np. w wielu sądach zainstalowano już „wokandy elektroniczne”.
A to tylko niektóre fakty, na które „ekolodzy” jakoś nie zwracają uwagi. Wysyłają mnie za to na rower - choć swoim samochodem przejeżdżam najwyżej 1/5 dystansu, który pokonuje (osobowy) samochód tej firmy. Zakazują ludziom stosowania klasycznych żarówek – a sami siedzą w klimatyzowanych pomieszczeniach (moc przeciętnego klimatyzatora typu split to 3-10 kW)...
Zużycie energii w krajach rozwiniętych rośnie. A „ekolodzy” plotą bzdety o tym, że wprowadzanie coraz to nowych modeli samochodów wpływa korzystnie na środowisko (mniejsze zużycie paliw, mniejsza emisja itp.). To totalna bzdura! Produkcja i utylizacja samochodów oznacza zużycie ogromnej ilości energii (a ich reklamowanie też zużywa zasoby). Przedmioty, których wytwarzanie jest energo-, zasobo- i pracochłonne traktujemy je rękawiczki lub ciuszki – wmówiono nam, że musimy je ciągle zmieniać na nowe.
„Ekologów” nie interesuje, skąd bierze się energia elektryczna. W wiedeńskim CAT (City Airport Train) dumne napisy głoszą, że „CAT porusza się dzięki energii wiatru”. Jakoś trudno mi uwierzyć, że CAT zasilany jest z odrębnej, wydzielonej farmy wiatrowej. A nawet jeśli – to dlaczego jeździ jak wiatr nie wieje? Jak magazynowana jest energia???
„Ekolodzy” nie lubią sozologów – bo sozologia to:
„nauka o czynnej ochronie środowiska naturalnego, nauka zajmująca się problemami ochrony środowiska, przyczynami i następstwami niekorzystnych zmian w strukturze i funkcjonowaniu układów przyrodniczych (ekologicznych), zmian wynikających z rozwoju cywilizacji oraz sposobami zapobiegania im i łagodzenia ich skutków. Sozologia to nauka zajmująca się problemami ochrony przyrody i jej zasobów, bada przyczyny i skutki przemian w naturalnych lub zmienionych przez człowieka układach przyrodniczych, zachodzących na skutek procesów antropogenicznych.”
A w nauce wymaga się konkretnych badań, wyników itd. „Ekolodzy” wolą się wspinać na chłodnie lub platformy i wieszać na nich transparenty, zorganizować „Dzień Ziemi” - „przyziemna” i żmudna analiza działań użytej przeze mnie jako przykład „ekologicznej” korporacji ich nie interesuje.
"Ekolodzy" wolą oszczędząć złotówki - a w imię "rozwoju i nowoczesności" marnować miliony!