barbie barbie
334
BLOG

Suweren i igrzyska

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 4

       Polska odpadła już z rozgrywek Euro – a więc otwierając lodówkę nie muszę się obawiać, że wyskoczy z niej piłkarz albo kibic. Oglądając wczorajsze programy informacyjne można było odnieść wrażenie, że oprócz przygotowań do meczu z Portugalią nic właściwie w Polsce i w Europie się nie dzieje. Telewizje i inne „przekaziory” usiłowały podgrzać atmosferę do granic możliwości, lecz wydaje mi się, że pomimo tych wysiłków zainteresowanie było mniejsze niż Mundialem w 1974 r., gdy grały „Orły Górskiego” - wówczas ulice podczas meczów były naprawdę prawie puste...

     Piłkę i cały współczesny „wielki sport” traktuję jako występy gladiatorów. Są to niewątpliwie wielkie i często pasjonujące widowiska rządzące się dość prostymi, zrozumiałymi prawie dla każdego regułami. Sportowcy-wyczynowcy są starannie dobierani i przygotowywani w specjalnych szkołach – już od podstawówki (a nawet wcześniej) przez współczesnych „lanistów” wspieranych przez sztaby specjalistów i co tu dużo mówić coraz częściej chemię. Widowiska są szeroko reklamowane, co zapewnia „godziwy” zysk ich organizatorom (na szczęście głównym aktorom także). Zwolennicy różnych „klubów” lubią się pobić wzajemnie – podobnie jak to zdarzało się kibicom wyścigów rydwanów w starożytnym Rzymie. Wiedza o słynnym woźnicy (auriga) o nazwisku Gaius Appuleius Dioclesprzetrwała do dziś, aon sam zgromadził majątek,który dziśbyłby wart ok. 15 mld USD (nb. pochodził z terenu obecnej Portugalii).

     A więc - „Nihil Novi Sub Sole” - dziś emerytowany nauczyciel akademicki uznał za stosowane napiętnować wszystkich, których „nie obchodzi, którą nogą strzeli golaRobertLewandowski”.Jeśli jest to ważne dla p. emerytowanego doktora to nic mi to tego, ale chyba „etos akademicki”, na który ten bloger często-gęsto się powołuje usiłując grać rolę współczesnego arbitra elegancji (łac.arbiter elegantiarum) coś niecoś mówi a akceptowaniu różnych poglądów?

    Nasza cywilizacja wydaje się zmierzać ku kryzysowi. Ogromne różnice w warunkach życia ludziw połączeniu z coraz bardziej rozszerzającą się „globalną wioską” już skutkują poważnymi problemami. Demokracja, którą się tak szczycimy zakłada, że o losie społeczeństwa decyduje zdanie większości. W „czystej postaci” oznacza to „władzę ludu” zwanego dziś popularnie „suwerenem”. Idea to może i piękna, ale praktyka jest zupełnie inna. Człowiek w gruncie rzeczy jest zwierzęciem stadnym (patrz znakomite książki Desmonda Morrisa) nic więc dziwnego, że ludzie dość łatwo poddają się woli przywódcy i przyjmują jego racje za swoje, a wszystkich, którzy tych racji nie podzielają uważają za wrogów. Oczywiście im większe są „tłumiki” i „hamulce” kulturowe tym to niebezpieczeństwo jest mniejsze – ale te mechanizmy znacznie słabną w czasach kryzysów. Gdy podstawy egzystencji stają się zagrożone nie myśli się o szczytnych ideałach. Dla jednych zagrożeniem będzie konieczność obniżenia standardu życia (np. przeprowadzka do mniejszego mieszkania) dla innych może to być zagrożenie życia (np. głód), a dla jeszcze innych może to być „syndrom odrzucenia”. W takich warunkach demokracja bardzo łatwo może przerodzić się w dyktaturę często pozornej większości opanowanej przez zdolnych przywódców. Przykłady (od starożytności po dziś) można mnożyć!Tacy przywódcy starając się utrzymać swą władzę muszą zapewnić ludowi chleb, igrzyska i poczucie godności i wyjątkowości z tytułu przynależności do prowadzonej przez nich wspólnoty. Z demokracją to ma niewiele wspólnego, ponieważ „suweren” poza rzadkim aktem głosowania, o którego „obsługę” dbają „zawodowi macherzy od losu” zwani dziś „spin doktorami” nie ma nic do gadania. Większość w parlamencie zawsze przegłosuje mniejszość – a więc należy dbać (wszelkimi metodami) o posiadanie większości, a mniejszością można się nie przejmować! Niech sobie gada i protestuje. Zawsze znajdzie się usłużny "consiliere" który nagnie "prawo" do potrzeb aktualnego władcy.

     Jednak dziś mamy do czynienia z migracją ludzi poszukujących lepszych warunków życia dla siebie i swych dzieci. Na początku imigranci porównują swój standard życia w nowym kraju z tym, co pozostawili za sobą. To porównanie wypada na ogół korzystnie, jednak później imigrant coraz bardziej zapomina o tym, z jakich warunków przybył – a zaczyna porównywać się z autochtonami,a to porównanie zazwyczajwypada niekorzystnie. Imigranci w wielu krajach już zażądali (lub wkrótce zażądają) zrównania ich praw z autochtonami. Nie jest to łatwe ze względu na różnice kulturowe (do których zaliczam także religie). Im większa imigracja – tym większy staje się opór autochtonów. Stało się to bezpośrednim powodemwyniku referendum w sprawie „brexitu”. Warto wziąć pod uwagę, że obywatele Wielkiej Brytanii z uwagi na jej imperialną przeszłość tworzą społeczeństwo o znacznej akceptacji dla innych kultur – a i tak wybrali „splendid isolation”. Dziś trwa napływ imigrantów na kontynent, co budzi oczywiście słuszne obawy rządzących, którzy najchętniej podrzuciliby komuś ten problem („kwoty uchodźców”) niezależnie od woli samych imigrantów. Wydaje się, że historia zmierza do powtórki, tylko tym razem rolę Wizygotów przejmą muzułmanie.

     Oglądajmy więc Euro'16 we Francji otoczeni kordonami uzbrojonych po zęby policjantów oraz tłumem tajniaków i starajmy się nie myśleć, gdzie będzie kolejny zamach – może w Paryżu lub Marsylii, może w Ankarze lub Stambule czy w bułgarskim lub egipskim kurorcie – „byle nasza wieś spokojna!”. Cóż, zawsze emocje wielkiego widowiska i wrzaski tłumów mogą zagłuszyć wątpliwości.

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka