Fidel Castro atakuje kosz w Hali Wisły (1972)
Fidel Castro atakuje kosz w Hali Wisły (1972)
barbie barbie
797
BLOG

Fidel Castro - rewolucjonista i dyktator

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 68

     Na „Salonie” napisano dość sporo o zmarłym Fidelu Castro i o Kubie. Jak zwykle wypowiedzi blogerów związanych ze środowiskiem prawicowym potępiają go czambuł. Niektórzy psychologowie twierdzą, że jest to typowa cecha ludzi o ekstremalnych poglądach prawicowych.

     Charakterystyczna dla takich ludzi jest dość często przytaczana wypowiedź: „Nikt nas nie przekona, że czarne jest czarne, a białe jest białe”. To było oczywiście przejęzyczenie, ale takie „czarno-białe” postrzeganie świata przez pewne środowiska czasem mnie przeraża.

     Wróćmy jednak do Kuby i Fidela Castro. W Krakowie w na przełomie lat 1960/1970 pojawiło się dość sporo studentów przybyłych z Kuby. W praktyce zajęli oni miejsce opróżnione przez Koreańczyków (później z kolei miejsce Kubańczyków zajęli Wietnamczycy). Kolegów z Kuby wspominam bardzo dobrze – okazali się otwartymi i wesołymi kompanami, a imprezy „kubańskie” ze śpiewami „Siboney”, „La Cucaracha” czy „Guantanamera” pozostały do dziś w mojej pamięci. Jedna z moich koleżanek z roku wyszła za Kubańczyka i pojechała z nim na Kubę. Małżeństwo młodych inżynierów znalazło pracę w przemysłowym mieście Nicaro znanym z kopalni niklu. Kuba to nie tylko turystyka i trzcina cukrowa i słynna „zafra” (akcja jej zbiorów).

     Ja sam miałem okazję uczestniczyć w meetingu z Fidelem Castro na nowo powstałym „miasteczku studenckim” w Krakowie. Był rok 1972, ale Kuba była wśród nas popularna – przede wszystkim dzięki naszym kolegom – Kubańczykom. Do uczestnictwa w tym spotkaniu nie trzeba było nas zbytnio zachęcać. Oczywiście organizowały je ówczesne władze, które zaangażowały odpowiednich „zapiewajłów”, którzy usiłowali nas zmusić do wznoszenia okrzyków „Kuba si – Janki no” (oczywiście chodziło o „Cuba Si, Yankee No”). Niesforna brać studencka odpowiedziała zgodnym chórem „Cuba Si, Yankee Si”. I ku naszemu zdumieniu Fidel zakrzyknął bez wahania do mikrofonu „Cuba Si, Yankee Si” i szczerze mówiąc „kupił nas” od razu. Reszta meetingu odbyła się w bardzo przyjaznej atmosferze i o dziwo była dość krótka, bo udaliśmy się (piechotą!) do pobliskiej Hali Wisły, gdzie zorganizowano dla Fidela występ z koszykarzami słynnych wówczas „Wawelskich Smoków” (załączone zdjęcie). Potem odbyła się dyskusja w "Jaszczurach", na którą już nie dotarłem.             Zachowanie się Fidela musiało być koszmarem dla ówczesnych „borowików”, ale muszę przyznać – ten gość miał charyzmę porywającą tłumy. Potwierdziły to także relacje mojej koleżanki, która zdawała nam co jakiś czas relacje z „wyspy jak wulkan gorącej” opowiadając o atmosferze panującej na ulicach w dniach, w których miał przemawiać Fidel.

    Rewolucjonista Fidel Castro stał się dyktatorem – zapewne, ale nie on pierwszy i nie ostatni. Chyba zresztą to nieunikniony los wszystkich rewolucjonistów. Żaden kraj, nawet wyspa nie istnieje w próżni. Należy pamiętać, że Kuba nie była jedynie „centrum zakazanych rozrywek” dla bogatych Amerykanów i co tu dużo mówić rajem dla mafiosów (odnotowano to także w jednym z odcinków filmu „Ojciec Chrzestny”) ale także działały na niej korporacje amerykańskie. Rewolucja Fidela cieszyła się takim poparciem społeczeństwa, że w roku 1958 większość garnizonów wojskowych porzucało broń i brodaci partyzanci wkroczyli bez walki do Hawany. Początkowo USA przyjęły bez większego zainteresowania kolejną „latynoską” rewolucję, ale jej ludowy charakter (strajkował praktycznie cały kraj) oraz reforma rolna wkrótce zagroziły interesom firm amerykańskich zaangażowanych finansowo na Kubie. Rozpoczęła się więc wojna ekonomiczna, którą Kuba musiała przegrać. Import do USA przynosił ponad 70% dochodów Kuby, zaś eksport z USA prawie 80%! W 1960 r. USA zapoczątkowały sankcje ekonomiczne wobec pobliskiej wyspy. Zaczęto od ograniczenia importu cukru na co Kuba odpowiedziała nacjonalizacją majątku firm amerykańskich. W efekcie Prezydent Kennedy zarządził w 1962 r. całkowitą blokadę Kuby.

    Jak zwykle w takich przypadkach z „bratnią pomocą” pośpieszył blok komunistyczny. W krakowskich sklepach pojawił się świetny rum „Havana Club” oraz dobre lecz bardzo mocne papierosy „Ligeros” i „Partagas”. Niestety, jak wszyscy wiedzą na tym się nie skończyło i „zbliżenie” Kuby do ZSRS omal nie doprowadziło do wybuchu III Wojny Światowej. ZSRS potraktował bowiem Kubę (zresztą za jej zgodą) jako niezatapialny lotniskowiec u wybrzeży USA. Kryzys udało się zażegnać w ostatniej chwili – sowieckie rakiety wycofano z Kuby, a w rewanżu USA wycofały swe rakiety z Turcji, które zresztą były tam znacznie wcześniej niż rakiety na Kubie.

    Kuba wpadła jednak w orbitę państw zależnych od Związku Sowieckiego i przez długi czas pozostała jedynym przyczółkiem komunizmu na półkuli zachodniej.

    Droga Fidela Castro od rewolucjonisty do dyktatora była dość typowa. Przeszło ją wielu – pamiętam epitafium „na śmierć Lenina” zamieszczone pod jego karykaturą w starej, lwowskiej gazecie: „Oto wam niosę mego życia plon – czaszki tych, których chciałem uszczęśliwić”.

 

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka