barbie barbie
3141
BLOG

Sto lat życia, beczkę wina - 500 zł co godzina!

barbie barbie Polityka Obserwuj notkę 167

    Skąd wziąć 15 miliardów złotych?

    Odpowiedź p.Szydło jest prosta – zapłacą je „tłuste misie” dzięki wprowadzeniu nowych podatków. Oczywiście te nowe podatki nie mają w żadnym przypadku obciążać zwykłych Obywateli – ot, po prostu „tłuste misie” dobrowolnie zrezygnują z części swych (podobno) krociowych zysków oraz przestaną je wyprowadzać za granicę – na przykład pod postacią zapłaty za opracowanie nowego „logo” banku lub „kampanii reklamowej” w postaci nowego planu rozmieszczenia regałów lub towarów na półkach w hipermarkecie i oczywiście nie podniosą cen dla konsumentów i nie będą jeszcze bardziej „doić” polskich producentów żądając od nich niższych cen i jeszcze dłuższych terminów płatności.

    Banki również nie wprowadzą żadnych nowych „uzasadnionych” opłat lub „haczyków” w „umowach” (czytaj dyktatach) pisanych drobnym druczkiem – ot, po prostu jako „instytucje charytatywne” dobrowolnie zrezygnują z części zysku w szlachetnym celu.

   A w ogóle, to hipermarkety i banki zaczną walczyć między sobą, co oczywiście zaowocuje spadkiem cen towarów, obniżeniem kosztów kredytów, wzrostem oprocentowania depozytów i ogólną szczęśliwością!

   Załóżmy na przykład, że na te 15 mld złotych zechcą się złożyć dobrowolnie prezesi banków. Wszak pobory rzędu miliona (lub więcej) złotych rocznie na pewno są „godziwe”, postanowią więc szlachetnie (wzorem Lee Iacocci) obniżyć je o 10% - czyli np. o 100 000 zł rocznie. Wystarczy, aby tak zrobiło „tylko” 150 000 prezesów i już mamy te 15 mld złotych! Jakie to proste!

   Wystarczy tylko wskazać ludziom usiłującym wiązać koniec z końcem za 20000 zł rocznie tych 150000 prezesów zarabiających 1 mln złotych rocznie i powiedzieć (zwłaszcza przed wyborami) – „nasz rząd Wam da te pieniądze”. Wynik jest dość łatwy do przewidzenia. Problem rozpocznie się dopiero przy próbach realizacji tego zobowiązania – no, ale to już będzie po wyborach, po zdobyciu WAADZY.

   A przecież miało to być takie proste! Pan Prezydent Andrzej Duda apelował o wprowadzenie tych 500 zł na każde dziecko jeszcze do p.Premier Kopacz. Miał to być probierz dobrej woli poprzedniego rządu. Potem dawał obecnemu rządowi „czas do końca roku” - p.Premier Szydło zapewne stwierdzi, że termin został dotrzymany, bo projekt skierowano do „szerokich konsultacji społecznych”. Jakoś w tym przypadku nie wybrano szybkiej ścieżki w postaci zgłoszenia „projektu poselskiego”, co w innych sprawach nie stanowiło żadnego problemu. Jak widać zaczynają w realizacji obietnic wyborczych pojawiać się trudności. Czyżby przypadkiem termin wprowadzenia tego dodatku określono na 1 kwietnia?

   Następnym krokiem będzie zapewne wskazanie WROGA - „to ONI to blokują” i podjęcie z tymi ONYMI „zdecydowanej walki”. Demonstracje KOD spadły PiS'owi jak dar Nieba – już słychać chór „KOD to Twój wróg!”, „KOD (razem z Trybunałem Konstytucyjnym) chce zablokować nasz program prorodzinny!” (epitety typu „to ubecja!” pominąłem).

   Efekt dość łatwo przewidzieć - „góra urodzi mysz” i cała ta idea zostanie być może zostanie w końcu wprowadzona, ale w mocno okrojonej (aby nie powiedzieć wykastrowanej) postaci obwarowanej różnymi „haczykami”, zaś można być pewnym, że nie złożą się na nią „tłuste misie” (prezesi, akcjonariat itp.) lecz zwykli Obywatele, których jest dużo i mogą zapłacić (w sumie niewiele, bo po ok. 50 zł miesięcznie) za jej realizację. Nie od razu i bez „zbędnego hałasu” - w postaci lekkiego wzrostu różnych cen, kosztów obsługi finansowej itp. - uruchomiony zostanie więc nowy, pozapodatkowy system „redystrybucji środków finansowych” - a rząd odtrąbi wielki swój sukces, za który zapłacą szarzy Obywatele, bo rząd przecież nie ma żadnych własnych pieniędzy – jedynie zarządza naszymi wspólnymi środkami.

„I tym im wierzysz, biedna dziewczyno” (z dzieckiem)...

Tyle o kasie na projekt. Jakich rezultatów oczekuje się po jego wdrożeniu?

    Te 500 zł na dziecko ma spowodować (takie zdanie prezentują Prezydent, Rząd i Prezes) odwrócenie zapaści demograficznej. Szczerze w to wątpię.Sam wychowałem czwórkę dzieci, które urodziły się w latach 1976 – 1985, a więc w czasach, w których warunki materialne rodzin trudno nazwać korzystnymi. Dlaczego więc zdecydowaliśmy się na tak dużą rodzinę, choć było nam naprawdę ciężko? Mieszkaliśmy w 7 osób w mieszkaniu o powierzchni 50 m2. Odpowiedź jest prosta – bo mieliśmy nadzieję na to, że nasza sytuacja zawodowa i materialna będzie się ciągle polepszać, bo mogliśmy zapewnić dzieciom pełne wakacje dzięki tanim „wczasom zakładowym” i obozom harcerskim, bo opłaty za żłobek i przedszkole nie rujnowały naszego budżetu. Zapewne, taki dodatek finansowy jak proponuje dziś PiS by nam bardzo pomógł, ale raczej „post factum” i zapewne nie wpłynąłby raczej na decyzję o poczęciu następnego dziecka. Najwięcej dzieci rodziło się w Polsce (i w innych krajach) nie rodziło się w czasach prosperity finansowej – lecz w czasach trudnych (np. wyż powojenny).

    Najważniejsza jest bowiem nadzieja i perspektywy rodziny. To właśnie nadzieja, pewność jutra oraz niezłe perspektywy na przyszłość powodują, że dzietność Polaków, którzy zdecydowali się na życie np. w Wielkiej Brytanii jest znacznie większa, niż tych, którzy pozostali w Polsce.

 

barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka