barbie barbie
283
BLOG

Innowacje - to się da zrobić!

barbie barbie Innowacje Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

    Niestety, Szanowni Komentatorzy nie zrozumieli przesłania mojej ostatniej notki o innowacjach, zdecydowałem się więc na jej uzupełnienie. Jest ono oparte o moje własne doświadczenia oraz obserwacje. Zastrzegam, że poniższe uwagi dotyczą innowacji prowadzących do powstawania rzeczywistych, a nie „wirtualnych” produktów.


1. Prawdziwe innowacje tworzą entuzjaści lub ich grupy:

     W zespole startowym muszą się znaleźć fachowcy i wizjonerzy. Muszą oni być zdecydowani na poniesienie sporego ryzyka na starcie – np. trójka „od Apple” budowała pierwsze komputery z własnych środków oraz w oparciu o 30-dniowy kredyt kupiecki, a dopiero potem dołożyła kredyt w wysokości 250 000 USD, który poręczył (a w zasadzie „wziął na siebie”) „Mike” Markula. Ale to już był etap Apple II...

    Jeśli twórcy innowacji nie są zdecydowani na poniesienie ryzyka, to jak mogą wymagać, aby całkowite ryzyko ponosili inni? „Angel Investors” oczekują szybkiego i sporego zysku, a co może być lepszą gwarancją intensywnej pracy twórców od ich osobistego zaangażowania finansowego?


2. Rząd, środki publiczne i prawdziwe innowacje:


    Z tym zawsze będzie kłopot, bo finansowanie ze środków publicznych musi być kontrolowane. Decyzje będą więc musieli podejmować urzędnicy, a to już otwiera pole do pozamerytorycznych przepychanek, obcinania kosztów („damy Panu na ten grant 60% postulowanej sumy”), działań „koteryjnych” nie mówiąc już wprost o korupcji.

    Nie jestem wielkim entuzjastą PiS, ale sposób organizacji 500+ był wręcz genialny, ponieważ odebrano urzędasom różnych MOPSów i innych takich decyzyjność. Jeśli rządzący chcą rzeczywiście wesprzeć prawdziwych innowatorów muszą wyeliminować, a przynajmniej bardzo ograniczyć kosztowne i często bezsensowne działania różnych „komitetów, centrów i koordynatorów” a ewentualną pomoc skierować bezpośrednio (tak jak w przypadku 500+) do potrzebujących. Straty („bo przecież ktoś przepije!”) będą i tak mniejsze niż w przypadku pozorowanych działań setek i tysięcy urzędników (nawet z tytułami profesorskimi). Agencje rządowe powinny raczej poszukiwać perspektywicznych projektów naukowych i technicznych i je sponsorować (tak jak amerykańska DARPA), a nie przyjmować „podania”.


    Niestety, takie projekty jak nowe samoloty bojowe (polski TS-16 „Grot”, kanadyjski Avro Arrow czy brytyjski TSR-2) zawsze będą uzależnione od decyzji rządowych. Sukces projektu TS-11 „Iskra” (samolot szkolny) nie gwarantował przyjęcia polskiego projektu myśliwca bojowego na wyposażenie wojsk układu warszawskiego.


3. Firma na rozdrożu:


    Załóżmy, że osiągnęliśmy początkowy sukces. Przygotowaliśmy świetny i dobrze opracowany projekt, który wzbudził zainteresowanie, przygotowaliśmy (a może nawet zaczęliśmy rozdawać i sprzedawać) próbne egzemplarze. Ten okres wymaga szczególnej uwagi – znaleźliśmy się bowiem na bardzo niebezpiecznym zakręcie!


   Pojawiają się pierwsze pieniądze – a to już okazja do wewnętrznych kłótni.

Konkurencja już dowiedziała się o naszej innowacji – będzie starała się ją naśladować, „podkupić” pracowników itp.

Dalszy rozwój (zwiększenie skali działania) wymaga sporych finansów i budowy większej (a więc trudniejszej do zarządzania) firmy!


   Czas więc na decyzję – czy hołubić i rozwijać napotykając na problemy (tak jak Apple) własną firmę czy ją korzystnie sprzedać (wraz z opracowaną innowacją) – tak jak to robił wspomniany w poprzedniej notce Bernard Daines.

   Jeśli chcemy budować własną firmę potrzebujemy skutecznych magików od rynku i zarządzania! Koncentrowanie się jedynie na technice prowadzi wprost do upadku!

   Jeśli takich magików nie mamy (albo nie chcemy się od nich uzależniać) należy sprzedać firmę wraz z technologią inwestorowi branżowemu, a w celu rozwijania następnych pomysłów założyć kolejną firmę. To już idzie łatwiej (mamy środki ze sprzedaży poprzedniej).


   Przedstawiłem PT Czytelnikom wnioski, do których doprowadziły mnie własne doświadczenia. Jeśli ktoś je choć w części wykorzysta, zabierze się do roboty (a przestanie biadolić, że „nic się na da – bo ONI blokują”) będę szczęśliwy. A że nie wszystkim się uda – cóż taki jest Świat. Porażki też są dla ludzi – sam o tym dobrze wiem, że podążają krok w krok za sukcesami...


barbie
O mnie barbie

Nazywam się Tomasz Barbaszewski. Na Świat przyszedłem 76 lat temu wraz z nadejściem wiosny - była to wtedy niedziela. Potem było 25 lat z fizyką, a później drugie tyle z Xeniksem,  Uniksem i Linuksem. Dziś jestem emerytem oraz bardzo dużym wdowcem! Nigdy nie korzystałem z MS Windows (tylko popróbowałem) - poważnie! Poza tym - czwórka dzieci, piątka wnucząt, dwa koty (schroniskowe dachowce), mnóstwo wspaniałych wspomnień i dużo czasu na czytanie i myślenie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie